20170403_101048 Copy.jpg
24726160_1577449998959636_359871124_o.jpg
23874428_1658410137556169_647699357_o.jpg
20200126_142145.jpg

Praca Opiekunki Żłobkowej, to  praca LEKKA.

W ten sposób wypowiadają się tylko i wyłącznie ludzie bez żadnej wyobraźni, lub/oraz Ci, którzy nie posiadają dzieci lub nie mieli z nimi żadnej styczności. Ale po kolei:

  1. a) Praca w żłobku to PRACA FIZYCZNA

Bo – MAŁE DZIECI TRZEBA NOSIĆ

(dzieci w wieku do roku, lub nieco powyżej; niechodzące)

Broń Boże nie należy tego robić cały czas! Ale trzeba je PRZENOSIĆ do miejsc dla nich nie- lub trudno dostępnych, np. po schodach, lub do kojca. Czasem po to, by je pocieszyć lub pokazać inne otoczenie, np. co jest za oknem, itp.

I tak trzeba robić kilkanaście razy dziennie. Na dziecko. Przez 8 godzin.

Po takim dniu, kręgosłup daje o sobie znać.

Bo – dzieci trzeba PODNOSIĆ

Trzeba to robić, kiedy: upadną lub gdy są zagrożone (np. dziecko nie chodzi, ale wokół biegają koledzy) i trzeba je PODNIEŚĆ i PRZENIEŚĆ w bezpieczne miejsce.

Te czynności również trzeba stale powtarzać. Częściej w grupach młodszych (gdzie dzieci nie chodzą). Zwykle kilka do kilkunastu razy na dziecko. Przez 8 godzin.

Podczas tych ruchów najbardziej obciążone są kolana, kręgosłup i ręce.

Bo do dzieci trzeba się SCHYLAĆ i KUCAĆ. Cały czas.

Przy zabawie, przy jedzeniu, przy czynnościach pielęgnacyjnych. Co najmniej kilkanaście razy dziennie do jednego dziecka. Jeśli w grupie jest ok 15 dzieci (a często więcej), to nie jestem w stanie zliczyć, ile razy schylam się i kucam (w sumie) podczas całego dnia pracy.

Kolana wtedy nieźle ćwiczą.

Bo dzieci trzeba PRZEBIERAĆ.

Dzieci są niesamodzielne i trzeba im we wszystkim pomagać. Zwłaszcza w kwestii ubierania się i przebierania. Po jedzeniu, na dwór, do spania i po spaniu. A potem znowu po jedzeniu. Dlaczego po jedzeniu? Ponieważ:

  • maluchy jedzą brzydko (bo dopiero się tego uczą), więc praktycznie po każdym posiłku znajdzie się grupa dzieci, którą trzeba będzie przebrać od stóp do głów. Zazwyczaj jest to kilkoro dzieci na posiłek. Posiłki w żłobku są co najmniej trzy (śniadanie, zupa i II danie). Tak więc wychodzi z tego, że po samych posiłkach przebiera się dzieci kilkanaście razy.
  • do tego dochodzą przypadki losowe, jak zalanie piciem czy ubrudzenie innymi wydzielinami ciała (nie oszukujmy się – to jest brudna praca).

Bo dzieci trzeba UBRAĆ.

W większości żłobków standardem jest codzienne wychodzenie na dwór. Trzeba więc dzieciom „pomóc się ubrać”, czyli po prostu ubrać je CAŁE do wyjścia. W ruch więc idą: buty, kurtki, czapki, szaliki, a jeśli jest zima to też – druga para spodni, sweter/bluzę (lub co gorsza – obydwie te rzeczy), rajstopki, kombinezon, i do tego rękawiczki. I tak razy 20. Lub 40. W zależności od liczebności grupy.

A to wszystko przy presji czasu, bo przecież trzeba zdążyć z powrotem na obiad na 11tą! A wracając trzeba mieć czas na ROZEBRANIE wszystkich oraz umycie im buzi i rączek.

Ogólnie powiem tak: 4 opiekunki grupę ok 20 dzieci ubiorą w jakieś 30-40 min. Pod warunkiem, że po drodze nikt nie zrobi kupy.

     Jeśli jest sezon ciepły (czytaj: dzieci mają mniej ubrań) to i w 15 min się wyrobią. Ale po takim UBIERANIU/ROBIERANIU, trening na siłowni jest zbędny.

Bo dzieci wymagają PRZEWIJANIA.

Ta kwestia jest raczej oczywista. Powiem tylko, że jedno dziecko podczas swojego pobytu w żłobku przewija się średnio 5 razy dziennie (to takie minimum). Czasem jednak bywają gorsze dni i wtedy przewija się je częściej (np. gdy maluch się źle czuje, lub po prostu dużo pił). Że o rotawirusie, czy innych zarazach nie wspomnę.

PRZEWIJANIE to kompilacja:

     SCHYL SIĘ -> PODNIEŚ -> PRZENIEŚ-> POŁÓŻ -> PRZEWIŃ -> PODNIEŚ -> WYPROSTUJ SIĘ-> PRZENIEŚ-> POSTAW -> WYPROSTUJ SIĘ

Niezła gimnastyka, co? A ja opisałam tylko JEDNĄ czynność przy JEDNYM dziecku.

Jeśli nadal myślisz, że to lekka praca, to zrób sobie w domu taką sekwencję. I powtórz ją co najmniej 15 razy pod rząd. Z (co najmniej) kilkukilogramowym obciążeniem. Życzę Ci powodzenia.

Myślisz, że dałabyś radę? Pytam, bo właśnie tak wyglądają pory przewijania dzieci w żłobku. A teraz spróbuj to zrobić jeszcze dwa razy w odstępie 2-3 godzin. Fajny trening, co nie?

  1. b) Ta praca jest  STRESUJĄCA.

To obszerny temat i wymaga szerszego wyjaśnienia, ale napiszę o tym osobny artykuł. Teraz nie chcę się zbytnio rozpisywać, więc w telegraficznym skrócie przedstawię o co mi chodzi.

Nie mówi się o tym, ale od Opiekunki Żłobkowej wymaga się:

  • Odpowiedzialności (za ludzkie życie),
  • Dobrej organizacji pracy,
  • Empatycznego podejścia (zawsze i wszędzie),
  • Pracy pod presją czasu,
  • Profesjonalnego podejścia do Klienta (rodzica, jak i dziecka),
  • Umiejętności pracy w stresie,
  • Odporności „zdrowotnej”,

A także:

  • Pozytywnego nastawienia,
  • Podejścia do dzieci,
  • Cierpliwości,
  • Wysokich umiejętności komunikacyjnych (coś co można by nazwać „Dyplomatycznym podejściem”),
  • Wyrozumiałości,
  • Otwartości,
  • Umiejętności rozwiązywania bieżących konfliktów,
  • Umiejętności pracy w zespole.

A najgorsze, jest to, że cały ten „pakiet umiejętności” jest wymagany od jednej osoby. Coś na zasadzie ALL IN ONE. I powiem Ci, że da się temu sprostać. Można posiadać wszystkie te cechy, a nawet TRZEBA, gdy chce się pracować w żłobku. Jednak nikt Ci nie powie, jak bardzo te wymagania obciążają człowieka psychicznie, ani jakim kosztem są osiągane.  A to wiąże się z kolejnym „towarzyszem” opiekunek, czyli STRESEM. Nierozłącznie łączy się on nie tylko ze specyfiką wykonywanych obowiązków, ale również WARUNKÓW PRACY, w których muszą funkcjonować. Zalicza się do nich:

  • Praca w hałasie,
  • Praca na czas,
  • Frustracja spowodowana brakiem współpracy z koleżankami/kierownikiem/rodzicami,
  • Praca w kiepskich warunkach lokalowych,
  • Brak podstawowych narzędzi do pracy (np. stare zabawki, niebezpieczny ogródek, lub w ogóle jego brak),
  • Mobbing (również się zdarza, i to wcale nie tak rzadko!),
  • Niekonsekwencja pracodawcy (mówi jedno, robi drugie),
  • Niepewne zatrudnienie (np. śmieciowe umowy),
  • Wypalenie zawodowe,
  • Stagnacja (tu – w rozumieniu braku rozwoju nowych kwalifikacji zawodowych),
  • Stałe ryzyko infekcji (wszelkiego typu).

Wiadomym jest, że w/w czynniki nie zachodzą jednocześnie w jednej placówce (choć może też tak być), aczkolwiek obecność choćby kilku z nich mocno wpływa na poziom stresu u opiekunek żłobkowych. Co może, ale nie musi przekładać się na ich pracę.

Wiele moich koleżanek po fachu, musiało zrezygnować z wykonywania zawodu, właśnie ze względu na którąś z tych przyczyn. Zwykle była to kombinacja kilku z nich, które tak długo się utrzymywały, i tak mocno dały im popalić, że nie było innego wyjścia, jak tylko złożyć kierownikowi rezygnację.

  1. Panie są leniwe/Paniom się nic nie chce z dziećmi robić.

Wiele razy w ciągu swojej praktyki zawodowej słyszałam, lub czytałam opinie, ze „Paniom się nie chce”(odnośnie żłobkowych opiekunek). Jest to zarzut wysuwany zwykle przez rodziców, którym się wydaje, że w żłobku jest czas, by z dzieckiem pracować 1 na 1. Wydaje im się, że jest czas „tylko z Maciusiem chodzić do łazienki na mycie rączek, ząbków, buzi” i Bóg wie, czego jeszcze. Nie mówiąc o poświęcaniu uwagi tylko jemu.

Bo „on jest jeden jedyny i wyjątkowy”.

Może i tak jest. Ale tylko dla swoich rodziców. W domu. Ale nie w żłobku.

W żłobku Maciuś jest JEDNYM Z WIELU berbeci, którymi trzeba się opiekować. Zadaniem Pań jest każdemu z nich poświęcać uwagę.

Jeśli jesteś matką, to nie muszę Ci mówić, ile czasu i energii wymaga opieka nad Twoim maluchem. A on jest przecież JEDEN!

A teraz wyobraź sobie, że masz pod swoją kuratelą jeszcze  siedmioro takich szkrabów. W sumie ósemka dzieci (tyle ich przypada na jedną opiekunkę w żłobku). I każde jest niesamodzielnepłaczące i w pampersie.

I każdym się musisz zająć i zaspokoić jego potrzeby, tj. nakarmić, przewinąć, utulić, pobawić się z nim, itd.

Sporo roboty, nie? A jak dorzucisz do tego jeszcze oczekiwania ich rodziców, w stosunku do tego, JAK mają należy się nim zająć, to wychodzi niezły miszmasz.

Rodzice przyprowadzają swoje dzieci do żłobka i oczekują od opiekunek, by te zapewniły im TAKĄ SAMĄ opiekę i uwagę, jaką mają w domu.

No bo przecież „Maciuś jest taki wyjątkowy”!

Owszem, zgadza się!

Tak jak 20 pozostałych dzieci w grupie…

Powiem Ci teraz coś, co może nie jest specjalnie odkrywcze, ale wiele wyjaśnia, a mianowicie:

ŻŁOBEK   TO  NIE   DOM

Tam nie ma opieki 1 na 1.

W żadnym wypadku nie pracuje się też w takim systemie. Dlaczego? Ano zwyczajnie nie ma na to czasu. Ani warunków.

INDYWIDUALNE PODEJŚCIE W ŻŁOBKU – OCZEKIWANIA, A RZECZYWISTOŚĆ

Wiem, że są żłobki, które zapewniają, iż panuje w nich „domowa atmosfera”, oraz szczycą się „indywidualnym podejściem do dziecka”. I to naprawdę pięknie brzmi. Tyle, że to BZDURA!

 Żaden żłobek, choćby najbardziej kameralny, nie zapewni dziecku w/w warunków.

Spytasz, czemu? Bo w żłobku pracuje się z GRUPĄ, a nie z JEDNOSTKĄ. Po prostu.

Takie są fakty.

Opiekunki patrzą CAŁOŚCIOWO na dzieci.

Co to znaczy? Znaczy to tyle, że muszą organizować czas i wszelkie aktywności maluchom zgodnie z Ramowym Planem Dnia. I to właśnie DO NIEGO dostosowują wszelkie prośby rodziców związane z opieką nad ich dzieckiem. Jeśli stwierdzą, że na coś nie wystarczy czasu, lub coś niekorzystnie wpłynie na GRUPĘ (albo co gorsza – wpłynie negatywnie na jej bezpieczeństwo), wtedy takiej prośby nie spełniają. I to nie jest lenistwo, tylko zwykła ORGANIZACJA PRACY.

  1. Dzieci bawią się SAME, a Panie nic nie robią (tylko piją kawkę).

Po pierwsze – dzieci rzadko kiedy tak naprawdę BAWIĄ SIĘ SAME. Dzieci w wieku do 3 lat wymagają tego, by ktoś ich nadzorował. I trzeba to robić cały czas. Choćby ze względu na ich bezpieczeństwo. Wyobrażasz sobie, by grupa 30 maluchów w wieku od 1-3 lat bawiła się SAMA, dajmy na – to na placu zabaw?

Dzieci potrzebują dużo swobodnej zabawy, jak również zabawy „kierowanej”.

W skrócie:

SWOBODNA ZABAWA to taka, podczas której dziecko samo wybiera, czym i w jaki sposób chce się bawić, oraz jak długo chce to robić.

W takiej zabawie maluch uczy się kreatywności i logicznego myślenia. Opiekunki są od tego, by podczas tej aktywności dzieci nie zrobiły sobie (lub komuś innemu) krzywdy.

Np. Maciuś może bawić się grabkami, tak długo, jak nie zacznie z nimi biegać, lub wkładać sobie ich do oczu.

Gdy maluch zaczyna się nudzić jakąś zabawką, może np. zacząć nią rzucać. A jak wiadomo, stąd nie daleko do zrobienia krzywdy komuś innemu. Dlatego dzieci nawet podczas zabaw swobodnych MUSZĄ być stale nadzorowane przez opiekunki.

Komuś z zewnątrz (np. rodzicowi, który widzi urywek zabawy podczas przyprowadzania swojej pociechy do żłobka), może wydawać się, że „dzieci bawią się same, a Panie nie zwracają na nie uwagi”. Z tym, że jest to typowa płytka ocena sytuacji. Dlaczego? Bo mało kto zdaje sobie sprawę z jednej kwestii. Mianowicie, że:

Opiekunki mają bardzo mocno wyspecjalizowaną podzielność uwagi. Do tego stopnia, że, mimo iż np. rozmawiają z koleżanką, DOKŁADNIE WIEDZĄ co w tym samym czasie robią dzieci.

Swoją drogą, ja uważam to za jakąś nadzwyczajną super moc!

Sama często podczas swojej pracy łapałam się na tym, że mimo iż mówiłam do jednego dziecka, kontrolowałam przynajmniej jeszcze trójkę, która nawet nie była blisko mnie. Wyglądało to mniej więcej tak:

Pochylam się nad dziewczynką, która właśnie zabrała koleżance zabawkę. Zaczynam jej tłumaczyć :

„Helenko, zabawki są wspólne i trzeba się…” ,

w tym momencie, nie odrywając uwagi od Heli, widzę kątem oka, jak chłopiec próbuje wykonać niebezpieczny manewr w kierunku auta, i mówię do niego przez ramię:

– „Franek zejdź z tego samochodu!”

Tłumaczę dalej dziewczynce:

 – „… trzeba się dzielić.”

Obok mnie przechodzi chłopiec z zabawką, którą wpycha sobie do ust, więc zwracam mu szybko uwagę:

  „Julek, wyjmij ten klocek z buzi!”

Kończę rozmowę z Helą..:

– „Zobacz Helenko, Ty masz jedną lalkę…”

W międzyczasie dostrzegam chłopca, który próbuje wyjść z sali (reaguję):

– „Gabryś, tam nie wolno iść.”

… i rozwiązuję problem zabierania zabawek, proponując konstruktywne rozwiązanie:

 – „… a Zuzia ma drugą lalkę. Może nakarmicie lale RAZEM?”

Czwórka dzieci ogarnięta i bezpieczna. ZA JEDNYM ZAMACHEM!

Teraz jak sobie to przypomnę, to brzmi to, jakbym miała schizofrenię  

Ale tak to właśnie w żłobku wygląda.

POZORY MYLĄ

Tak czy inaczej, Opiekunki nigdy nie siedzą z założonymi rękami, obserwując jak dzieci „SAME” się bawią. ZAWSZE je nadzorują.

Jeśli jednak ewidentnie widzisz, że „Panie siedzą, a dzieci się bawią”, a nie widzisz zbytnio interakcji opiekunek z maluchami, to zwykle może oznaczać jedną z poniżej wymienionych rzeczy:

  • dopiero skończyły się zajęcia zorganizowane, i dzieci potrzebują rozładować swoją energię,
  • Panie dopiero co skończyły przeprowadzać jakieś zajęcia z maluchami, i to jest czas na nabranie oddechu dla wszystkich (tak Pań, jak i dzieci),
  • dzieci bawią się, żeby zregenerować siły przed kolejnymi zajęciami (jakkolwiek abstrakcyjnie by to dla dorosłych nie brzmiało, dzieci potrzebują zabawy – jest ona dla nich formą relaksu),
  • dzieci dopiero wróciły z dworu, i podczas zabawy swobodnej wyciszają się częściowo przed kolejnymi aktywnościami.

Warto też zwrócić uwagę, na to, że podczas tych momentów „nic nierobienia” opiekunki praktycznie ZAWSZE COŚ z maluchami robią. Serio. ZAWSZE. W ten lub inny sposób organizują im czas. Może być to w formie zajęć edukacyjnych w wykorzystaniem odpowiednich zabawek lub wymyślając im różne aktywności „na bieżąco”.

W pierwszym przypadku wygląda to zwykle, jakby dziecko po prostu siedziało i bawiło się zabawką, gdy opiekunka siedzi w pobliżu i od czasu do czasu podrzuca mu jakieś pomysły. W drugim przypadku, chodzi o to, że dzieci często same wymyślają fajne zabawy, i ingerencja opiekunek jest wtedy nie wskazana. Np. maluchy same wpadły na pomysł zrobienia z piankowych kloców pociąg i są nim zachwycone. Rolą opiekunki jest wtedy zwykłe – ZAUWAŻENIE, DOCENIENIE i POCHWALNIE pomysłu i/lub wysiłku, jaki brzdące w to włożyły.

Z doświadczenia wiem, że gdy dzieciom da się odpowiednią ilość swobody w zabawie, przekłada się to na wzrost ich ogólnej kreatywności. Poza tym, opiekunki w ciągu dnia mają tylko jedną przerwę na zregenerowanie sił, także takie krótkie momenty, gdy dzieci uczą zajmować się samymi sobą, są dla nich bezcenną chwilą wytchnienia.

Dlatego następnym razem, gdy zobaczysz opiekunkę, która „NIC NIE ROBI”, zastanów się, czy Ty dałabyś radę CAŁY CZAS zabawiać dzieci. I czy aby na pewno one tego potrzebują?

  1. Do tej pracy wystarczy mieć PASJĘ(i jakoś to będzie).

Guzik prawda! Do tej pracy trzeba się NADAWAĆ! Trzeba mieć odpowiednie kwalifikacje, odpowiednie nastawienie, a przede wszystkim trzeba posiadać szeroki wachlarz umiejętności społecznych.

Nie wystarczy sobie pomyśleć: „O! Lubię dzieci! Lubię się z nimi bawić, a one lubią mnie. Zacznę pracować w żłobku!”, albo co gorsza – „Odchowałam dwójkę dzieci – dam radę pracować w żłobku. Znam się na zajmowaniu się dziećmi.” Otóż… NIE Moja Droga, przykro mi to mówić ale – NIE ZNASZ SIĘ. I nie – nie wystarczy LUBIĆ dzieci, żeby móc z nimi pracować.  Nie wystarczy też to że zajmowałaś się dwójką swoich lub cudzych dzieci. Takie doświadczenie mało kiedy jest przydatne w żłobku. To nie wystarczy.

W żłobku jest harówa i ostry młyn. To nie jest niańczenie jednego czy dwóch dzieci. To nie jest oglądanie książeczek z jednym dzieckiem na kolanach, przez pół dnia i tłumaczeniu mu jak działa świat. Jeśli takie masz wyobrażenie o pracy w żłobku – to jesteś romantyczką (w najlepszym wypadku), lub ignorantką (w najgorszym). To jest praca z GRUPĄ dzieci, a nie pojedynczymi jednostkami, a co się z tym wiąże, wymaga to określonych metod pracy. Tej wiedzy nie zdobędziesz zajmując się dziećmi indywidualnie, lub od przypadku do przypadku.

Pracowałam z kilkoma dziewczynami, które przyszły pełne PASJI i chęci, po pracy jako nianie. I żadna na dłuższą metę nie dała sobie rady. Ba! Niektóre trzeba było pożegnać po kilku dniach, bo kompletnie nie rozumiały, jak wielka odpowiedzialność na nie spadła. Nie były w stanie „rozproszyć” swojej uwagi, na więcej niż trójkę dzieci w zasięgu ich ręki. A to w żłobku, jest już zwyczajnie niebezpieczne.

Powiem Ci tak – praca w żłobku jest tak wymagająca, że nawet doświadczone opiekunki, długo w tym zawodzie nie wytrzymują. Jest to praca mocno obciążająca PSYCHIKĘ, ale też wymagająca pod względem FIZYCZNYM. Że nie wspomnę tu o odporności, na szeroko w tej pracy rozumiany – STRES.

Do pracy w żłobku trzeba mieć odpowiednie NASTAWIENIE PSYCHICZNE. Oznacza to tyle, że z góry trzeba założyć, że to jest ciężki kawałek chleba. Do tego dochodzą umiejętności interpersonalne, inteligencja emocjonalna na najwyższym poziomie, i ogólnie pojęta wielozadaniowość (od podzielności uwagi, po współpracę, na organizacji imprez okolicznościowych kończąc).

Pasja jest nieodzownym filarem pracy w żłobku, ale nie da się pracować samymi chęciami. Ta praca wymaga dużej intuicji, i serca, ale też, za przeproszeniem – twardej dupy.

Dlaczego trzeba mieć twardy zad, żeby pracować jako opiekunka? A choćby dlatego, że opowiedziałam Ci na razie jedynie  o „pracy” z samymi dziećmi.

  • A gdzie współpracaz RODZICAMI, tj. Klientami?
  • A gdzie praca wg standardówokreślonych przez Kierownika (czyli wymagania szefa)?
  • A co z kwestią polityki firmy(czy odpowiadają Ci warunki pracy, czy nie)?

Tutaj PASJA Cię nie poratuje. Tu trzeba być asertywnym, i umieć walczyć o swoje (coś o tym wiem). A nie każdy to potrafi.

  1. Każdy może to robić.

W poprzednim punkcie opisałam, że same chęci na nie wiele zdadzą się w żłobku (choć są świetną motywacją do pracy). Teraz opiszę odmiennie skrajny stereotyp.

Nie mam pojęcia dlaczego ludzie NIE MAJĄCY POJĘCIA o pracy z dziećmi często umniejszają pracę opiekunek. Najczęściej przybiera to formę lekkomyślnego stwierdzenia: 

„Co to za filozofia zabawiać dzieci cały dzień? Ja też tak mogę.”

Czasem dorzucają coś o „kawie” lub stwierdzają, że „dzieci bawią się same” (ten stereotyp obaliłam w punkcie 3.).

Kiedyś chciało mi się jeszcze z takimi ludźmi dyskutować, i im tłumaczyć, na czym ta praca faktycznie polega. Ale wiesz co? Znudziło mi się to. Teraz, gdy ktoś próbuje mi wmówić, że „Ona/on też DA RADĘ; i o co tyle szumu?”, to ja odpowiadam jednym zdaniem:

„Zapraszam na 1 dzień do żłobka”

Ech.. gdyby to było możliwe… to by nie było stereotypów o opiekunkach – a ja nie miałabym o czym pisać! 

Praca opiekunki żłobkowej, to moim zdaniem jedna z najbardziej obciążonych wypaleniem zawodowym profesja. Zaraz po lekarzach, strażakach, policjantach, i nauczycielach.

Ci ostatni to świetny przykład. Oni również pracują z dużą grupą dzieci, też są za nich odpowiedzialni. I też obrywają po głowach, gdy Dżesice lub Brajanowi spadnie choćby włos z głowy. A do szkół chodzą samodzielne i częściowo myślące za siebie dzieci. Czyż nie jest tak?

To wyobraź sobie teraz, jaką odpowiedzialnością na co dzień obarczone są opiekunki żłobkowe, które zajmują się NIESAMODZIELNYMI brzdącami. W ilości, no nie wiem, np. 30 sztuk (średnia ilość dzieci w grupie żłobkowej w państwowym żłobku). Opiekunka ma za zadanie:

  • Myśleć za nie,
  • Przewidywać ich działania,
  • Domyślać się o co im chodzi (duża część z nich nie umie przecież mówić),
  • Zabezpieczyć ich otoczenie,
  • Karmić je,
  • Ubierać/przebierać je,
  • Pocieszać, gdy zajdzie potrzeba (czyli, w praktyce cały czas),
  • Bronić przed nimi samymi (aby same sobie krzywdy nie zrobiły).

A do tego:

  • „Użerać się” z rodzicami (bo niektórzy bywają naprawdę upierdliwi),
  • Przytakiwać szefowi (nawet przy najbardziej absurdalnych pomysłach),
  • DBAĆ O DZIECI, bo czasem to opiekunki wyłapują szybciej coś co może dzieciom utrudnić funkcjonowanie (w końcu spędzają z nimi cały dzień; i czasem bardziej przejmują się maluchami, niż ich rodzice).

Rozumiem ludzi, którzy nie znają się na opiece nad dziećmi i się do tego przyznają. Mam do nich szacunek. Ale nie rozumiem ludzi, którym WYDAJE się, że w żłobku to „może pracować KAŻDY”. No właśnie o to chodzi, że NIE MOŻE!

To trochę tak, jakbym ja zaczęła się nagle wymądrzać, że co to za filozofia pracować w, dajmy na to – laboratorium genetycznym!  Wystarczy przecież tylko pobrać próbki, nanieść na szkiełko, popatrzeć przez mikroskop i – CYK, MYK – genotyp rozgryziony!

Zabawne? Mnie też chce się śmiać, jak ktoś w ten sposób wypowiada się o pracy opiekunek.

A wiadomo przecież, że do wszystkiego potrzeba wiedzy, przygotowania i praktyki. Ktoś, kto z góry zakłada, że „nie znam się, ale się wypowiem” – jest albo trollem, albo zwykłym ignorantem.

Tym tekstem, chciałam rozprawić się z najbardziej popularnymi stereotypami na temat pracy opiekunek żłobkowych.

Kaśka RNP

źródło:

https://l.facebook.com/l.php?u=https%3A%2F%2Frozmowyniepedagogiczne.wordpress.com%2F2019%2F01%2F13%2F5-stereotypow-o-zlobkowych-opiekunkach%2F&h=AT3Pj8y7vhuukQ4LZ5Y713TZ-bZR_9TWCXNsMnOWX2fC16Nme3XbajCZtt8SK_kpq8xAAUKsBRyewzSbbkhKQ-zyF6UXo-vQ96IIGCb7qCTWnl36GKjgR4f9s15cJ3ig5Nj88WqxXuv6&s=1